wtorek, 30 grudnia 2014

Garść włosowych inspiracji :)

Mam dla was dzisiaj garść włosowych inspiracji, które znalazłam na weheartit.com
Jeśli kiedykolwiek dopada was zwątpienie w pielęgnację lub zapuszczanie to te włosy na pewno was zainspirują :)







Które podobają się wam najbardziej? :)


poniedziałek, 29 grudnia 2014

100% Naturalne Tureckie Mydło do Ciała Planeta Organica i rytuał Hammam.

Hammam jest znanym z bliskiego wschodu rytuałem oczyszczania ciała, jakiego dokonuje się tam w publicznych łaźniach, bowiem tureckie ḥamām oznacza właśnie łaźnię. 
Składa się z 3 lub 4 etapów. 
Pierwszy z nich to nawilżenie i rozmiękczenie naszej skóry, przygotowanie jej do dalszych zabiegów. Tradycyjnie służy do tego sauna parowa, ale w domu to po prostu gorąca kąpiel. 
Krok drugi to peeling całego ciała z użyciem specjalnego mydła. Może być to Savon Noir, lub takie właśnie naturalne mydło do ciała, o którym chciałabym napisać parę słów. 




Mydło kupiłam w sklepie Skarby Syberii, razem z paroma innymi rosyjskimi kosmetykami, które bardzo polubiłam. Jest zamknięte w plastikowym, ładnie wyglądającym opakowaniu. Całość prezentuje się estetycznie i jest poręczna.


Jak zapewnia producent skład jest w 100% naturalny i znajdziemy w nim: 

  • organiczny olej różany, 
  • ekstrakt z propolisu (jest to produkt pochodzenia pszczelego, łagodzi), 
  • ekstrakt henny jemeńskiej ("działanie antyseptyczne i antyoksydacyjne"), 
  • oliwa z oliwek, 
  • organiczny olej eukaliptusowy, 
  • olej z paczuli, 
  • olej cynamonowy (rozgrzewa), 
  • organiczny olej laurowy, 
  • olej brzoskwiniowy,
  • olej z orzechów włoskich. 
Prawdziwe bogactwo olei. Bazą myjącą jest Potassium Oilvate. Nie ma w nim SLS ani parabenów. Cieszy również fakt, że produkt nie był testowany na zwierzętach. Znaleźć w nim możemy również tajemnicze zatopione liście, jak się okazuje laurowe :) Bardzo podkreśla to naturalność produktu. Mydło pachnie bardzo egzotycznie, ale bynajmniej nie kadzidlanie. Wyczuć mogę cynamon, zapach olejku eukaliptusowego i inne bardzo charakterystyczne dla bliskiego wschodu nuty zapachowe.
Konsystencja jest galaretowato-żelowa. Wystarczy mała ilość do posmarowania większej powierzchni ciała. Po roztarciu tworzy się delikatna piana. Pozostawiamy mydło na skórze przez kilka minut, po czym do akcji wkracza rękawica peelingująca, np Kessa. Mydło idealnie zmiękcza skórę i pozostawia ją gładką i nawilżoną. Na skórze zapach mydła utrzymuje się jeszcze przez pewien czas po kąpieli.

Mydło jest idealne do relaksującej kąpieli. Ma bardzo dobre działanie pielęgnacyjne. Może być używane również na twarz, jak peeling enzymatyczny, lub po prostu do mycia. Łagodzi podrażnienia i oczyszcza. Cena może wydawać się wysoka jak na mydło: 44,90zł, ale warto polować na nie w promocji. Jest na prawdę wydajne, a działa genialnie :)
***
Powracając do naszego domowego Hammamu, po nałożeniu mydła i odczekaniu paru minut przyszedł czas na peeling. Ja używam do tego celu rękawicy Kessa marki Alepia, którą dostałam w Mydlarni u Franciszka za ok. 23zł. Genialnie oczyszcza skórę z martwego naskórka i zanieczyszczeń. Jest gruboziarnista i wykonana z solidnego materiału.


Wykonujemy nią masaż kolistymi ruchami. Poprawia krążenie i ujędrnia ciało. Można używać jej do walki z cellulitem.

Po peelingu rękawicą możemy zastosować dodatkowo oczyszczającą glinkę Ghassoul. Ja jednak omijam ten krok w przypadku całego ciała i glinkę stosuję jedynie na twarz. 

Po kąpieli, w osuszoną skórę wcieramy olej arganowy, lub po prostu ulubiony odżywczy balsam, w zależności od tego co mamy :) Skóra po oczyszczeniu i masażu rękawicą wchłania wszelkie składniki odżywcze i oleje jak gąbka. Skóra staje się delikatna w dotyku i promienna. 

Ważnym elementem hammamu jest również oczyszczenie ducha. W kąpieli ważny jest relaks, nic na szybko, żadnego pośpiechu, to jest chwila dla nas :)


Macie ochotę na hammam w swoim zaciszu domowym? :)





sobota, 27 grudnia 2014

Sposób na mocne paznokcie.

Mam nadzieję, że święta minęły wam w miłej i pełnej miłości atmosferze, tymczasem przychodzę do was nie tyle z recenzją, co moim sposobem na piękne, mocne i zdrowe paznokcie. 


Około roku temu miałam poważny problem z rozdwajającymi się paznokciami. Rozdwajały się dosłownie na całej długości. Były słabo odżywione, tak jak moje włosy. Łamanie i rozdwajanie się paznokci może być oznaką, że należy wprowadzić zmiany w naszej codziennej diecie. Jeść więcej warzyw i owoców, a także dostarczać organizmowi większą ilość białka. Wiem to z własnego doświadczenia. Już odkąd zaczęłam jeść więcej naturalnych witamin A, E oraz tych z grupy B, cynku, żelaza i krzemu, zawartych w warzywach i owocach, a także więcej białka, ryb morskich i włączyłam do diety tran efekty były widoczne. W internecie znaleźć można dokładny wykaz produktów, w których znaleźć możemy poszczególne składniki, więc nie będę się zbytnio rozwodzić. Ja zwiększyłam spożywanie orzechów, musli z płatkami owsianymi, szpinaku, ziarnistego pieczywa, jajek, jabłek, brązowego, razowego makaronu, soi, natki pietruszki i ogólnie warzyw i owoców różnego rodzaju dostępnych w sklepach. Do zmiany nawyków przyczynił się mój semestralny pobyt w Hiszpanii, gdzie przy takim wyborze świeżych owoców w niskich cenach, nie można było nie jeść ich codziennie :) Polecam również guacamole, czyli dip z awokado. Można dostać je w biedronce, tam gdzie sałatki w lodówkach. Ja smaruję nim tosty i jest to jeden z moich ulubionych przysmaków. Poza tym, dzienna duża porcja białka do podstawa, by nasze paznokcie, jak i włosy, rosły prawidłowo. Do dodatkowej suplementacji polecam spirulinę, bo to ok 60% czystego białka, jest również odpowiednia dla wegetarian i wegan. Drugi suplement to biotyna, uwielbiana przez włosy i paznokcie, ale o tym pisałam już wcześniej.

Chrońmy paznokcie przed działaniem detergentów, które mogą je wysuszać. Paznokcie nie lubią też rozmakania w wodzie. Jeśli zmywamy lakier to ważne by zmywacz nie zawierał acetonu, który działa bardzo szkodliwie na płytkę. Ja zazwyczaj używam zmywacza z biedronki, lub z Eveline. 

Polecam co jakiś czas dać trochę wytchnienia swoim paznokciom. Odstawić lakiery i powcierać w płytkę 2 specyfiki o których chciałabym napisać parę słów. 
Pierwszy to olej rycynowy. Tak, cud na wszystko: od wypadających włosów przez gęste rzęsy, po mocne paznokcie. Olej polecam powcierać na noc, jak najbliżej skórek. Odżywia i wzmacnia paznokcie, a także pobudza ich wzrost. 
Drugi specyfik, to mój ukochany balsam do paznokci 2x5, zamknięty w małym niepozornym słoiczku 4,5g.
Balsam ma konsystencję woskowatą, pod wpływem ciepła naszego palca, mięknie i ładnie się rozprowadza. Pachnie przyjemnie i słodziutko. Skład to sama natura. Składniki aktywne: wosk pszczeli, ekstrakt z kopru , skrzypu i ostropestu, olej rycynowy, oliwa, D-pantenol, aminokwasy keratyny, witamina C, witamina E,   ß-karoten. 

Zależnie od stanu naszych paznokci efekt stosowania balsamu widać po ok 1-2 tygodni. Wzmacniają się, stają się bardziej elastyczne i odporne na uszkodzenia. Rosną zdecydowanie szybciej. Nie łamią się, a nowa część paznokcia nie rozdwaja się. Niestety nic nie sklei nam już rozdwojonej płytki. jedyne wyjście to obciąć i wyhodować nowe wypielęgnowane paznokcie - jest to przecież nasza wizytówka :)




środa, 24 grudnia 2014

Co zrobić, gdy jakaś maska nie sprawdza się do końca na naszych włosów i nie widać zbytnich efektów po jej użyciu? Można ją stuningować dodając jakiś półprodukt, czy dodatek. Od niedawna suplementuję się spiruliną i postanowiłam dosypać ją do Kallosa Al Latte, który nic specjalnego z moimi włosami niestety nie robi. O efektach stosowania spiruliny wewnętrznie napiszę za jakiś czas, a tymczasem kilka słów o jej działaniu zewnętrznym.

Spirulina to algi morskie. Czuć to wyraźnie w ich morskim, gloniastym zapachu. Trzymając ją na głowie można poczuć się jak syrenka :P Spirulina to przede wszystkich źródło białka (ok 60%), a więc protein niezbędnego składnika budowy naszych włosów. Poza tym, zawiera szereg witamin, w tym z grupy B, A i E i kwas pantotenowy. Ja używam spiruliny hawajskiej (uprawianej przez Cyanotech Corporation), która jest najlepszą dostępną spiruliną. Pochodzi z najczystszych hodowli na pacyfiku i używa jej nawet... NASA. Podają ją do spożywania astronautom :). 


Wróćmy jednak do włosów. Do odpowiedniej dla naszych potrzeb ilości maski Kallos dodajemy sobie spirulinę. Moja jest w kapsułkach, więc otwieram jedną i wysypuję zawartość do miseczki, Mieszam sobie palcem i uzyskuję zielonkawą mieszankę. Nakładam na włosy, otulam je folią i ręcznikiem i trzymam około 10-15 minut. Zielona ma łatwo spłukuje się ze wszystkiego, więc bez obaw. 



Włosy w dotyku są jakby grubsze, bardziej mięsiste, czuć odżywienie. Są sypkie i nie przylizane. Sam Kallos puszy mi włosy, a ze spiruliną nie ma takiego efektu. Nasze włosy od czasu do czasu potrzebują takiej dawki protein, zależnie od potrzeb. Moim wystarcza to raz na 2 tygodnie.







sobota, 20 grudnia 2014

Aktualizacja włosów Grudzień '14 + kilka włosowych zakupów.


Pierwsza włosowa aktualizacja na blogu :) Zdjęcie robione przez mojego tatę, który chyba nie do końca wiedział o co mi chodzi i trochę uciął końcówki na zdjęciu. Rzadkie końce to efekt wypadania. Włosy podcinałam trochę wczoraj, na tyle by nieco zniwelować przerzedzenie. Nie jest to całość moich włosów, bo jeszcze posiadam zapuszczoną do brody grzywkę, która rośnie sobie swobodnie dalej. Tak się składa, że grzywkę mam na prawdę bardzo gęstą i chcę dołączyć ją do całości włosów, by zwiększyć objętość fryzury. 

Włosy na zdjęciach umyte mam szamponem Pharmaceris H-Stimupurin, do którego dodałam kilka łyczeczek cukru na dłoni i zrobiłam peeling cukrowy skóry głowy, po czym na całość nałożyłam Odnawiająca odżywka z olejem arganowym z Maroka firmy Organix. Nic rewelacyjnego, ale muszę ją wykończyć. 





Końce zabezpieczone serum Biovax A + E
Jak narazie sprawdza się dobrze.
Kolor moich włosów jest naturalny - to jasny brąz, choć na zdjęciach z reguły wychodzą ciemniejsze. Zdjęcie robione w kiepskim naturalnym świetle pochmurnego dnia, dlatego wyglądają na matowe. W rzeczywistości jednak zdrowo się błyszczą, jak na tych zdjęciach robionych w sztucznym świetle:

Obecnie moja suplementacja to: biotyna, witamina B6 i od wczoraj spirulina. Popijam też siemię lniane i skrzypokrzywę. 

Mam za sobą ponad rok włosomaniactwa i chociaż do pięknych włosów jest jeszcze bardzo bardzo daleka droga, to i tak widzę poprawę po suchych i zniszczonych kosmykach jakie miałam. Najbardziej pielęgnację utrudnia mi wypadanie, z którym walczę non stop, bywają wzloty i upadki. Dużo moich włosów jest różnej długości, z racji dawnego prostowania, przez które się wykruszały. Część z nich to również wyrośnięte baby hair, z czego się cieszę :) Przy ich obecnej różnorodności efektu gładkiej tafli nie uzyskałabym tak czy siak. Wszystkie muszą sobie spokojnie rosnąć i w końcu się wyrównają.

A to kilka z moich ostatnich zakupów:
Znaleźć tu możemy 2 wcierki: Jantar, już jakiś czas go nie używałam, ale  działa na mnie dobrze, więc co jakiś czas wznawiam sobie kurację na porost baby hair :) Druga wcierka to Lotion do włosów z Seboradinu. Przeznaczony jest dla mężczyzn, ale czytałam o jego dobrych efektach u innych włosomaniaczek i postanowiłam wypróbować. Dodatkowo kupiłam spirulinę, aby wspomagać organizm pierwiastkami od wewnątrz, a jej działanie jest ponoć nieocenione. Te dwa małe urocze słoiczki to Tisane balsam do ust i balsam do paznokci. Oba stosowałam już wcześniej i to moje absolutne hity, o których mam zamiar napisać szerzej już na dniach, bo bardzo chciałabym się tym z wami podzielić :) Te saszetki to próbki: krem do cery trądzikowej z Iwostin i żel do mycia twarzy z tej samej firmy. Nie mam trądziku ani bardzo problematycznej cery oprócz paru zaskórników, na których staram się znaleźć remedium, ale przetestowałam i sprawdzają się całkiem przyjemnie. Cera jest oczyszczona i ukojona. Dodatkowo balsam z ekstraktem kakaowym do ciała, którego mam jeszcze kilka saszetek :) 


poniedziałek, 15 grudnia 2014

Wypadanie włosów - pierwsza pomoc.

Co zrobić kiedy z przerażeniem obserwujemy, że przy każdym myciu odpływ naszej wanny jest pełen włosów, ubrania są nimi obczepione, a przy każdym szczotkowaniu zbiera się ich cała garść? Z doświadczenia powiem, że na pewno nie czekać na samoistną poprawę, albo od czasu do czasu popijać herbatkę z pokrzywy. Tracenie od 150 do 300 włosów dziennie wymaga skutecznego działania. Na pewno trzeba zastanowić się nad przyczyną wypadania, ale w międzyczasie nie być bezczynnym, tylko działać, inaczej w bardzo krótkim czasie objętość naszych włosów drastycznie zmaleje.


Chciałabym zaprezentować kilka rozwiązań, które sprawdziły się u mnie i zwrócić waszą uwagę na parę rzeczy, które albo guzik robią, albo w przypadku silnego wypadania są mało skuteczne, lub wręcz mogą sprawę pogorszyć jeszcze bardziej. Wiadomo, nic nie zadziała nam od ręki, ale w 2 tygodnie pierwsze efekty są już niekiedy widoczne, a przecież liczy się każdy włos!

Zanim wymienię moich faworytów chciałabym nadmienić tylko, że systematyczność jest KLUCZOWA. Pielęgnację włosów trzeba potraktować wtedy na prawdę serio.

Co gorąco polecam i żałuję, że osobiście odkryłam trochę za późno, gdy włosy straciły na prawdę dużo objętości?

SZAMPON: Pharmaceris H-STIMUPURIN. Pisałam o nim notkę wcześniej, więc nie będę się rozwodzić. Mój hit, a nigdy bym nawet nie pomyślała. Żaden inny szampon typu Radical, czy inny delikatnie wzbogacony ziołami nie pomoże tak skutecznie. Według mnie szkoda nawet tracić na nie czasu, jeśli sytuacja zaczyna nas już na prawdę niepokoić.
WCIERKA: u mnie sprawdziła się Placenta Mil Mil i Jantar, ograniczyły wypadanie, choć najbardziej zastymulowały porost nowych włosów, tzw. baby hair. Słyszałam też dobre rzeczy o lotionie na wypadanie dla mężczyzn z Seboradinu, zamówiłam i wypróbuję.  Sprawdza się również domowa wcierka z rzepy, o której napiszę w przyszłości. Wcierka z łopianu i tataraku, którą stosuję, też na pewno pomoże, aczkolwiek już przy mniejszym problemie. Wcierki zastymulują również wzrost nowych włosów, tak ważny przy ponownym zagęszczeniu czupryny. Po nałożeni wcierki polecam wykonać delikatny masaż skalpu opuszkami palców, masażerem do głowy lub szczotką Tangle Teezer. Pobudza to krążenie, i preparaty lepiej wchłaniane są do krwi i naszych cebulek.
ODŻYWKA: polecam CeCe Med Prevent Hair Loss Conditioner, niestety przy dłuższym kilkumiesięcznym używaniu efektów już takich nie było, ale na pierwszy ogień się sprawdza.
MASKA I OLEJ: szczerze mówiąc nie mam tutaj swoich faworytów z prostej przyczyny: wszystko co aplikuję na skórę głowy na dłużej niż 10/15 minut, a się nie wchłania jak wcierki, wzmaga u mnie wypadanie. Możliwe, że zapycha mi to mieszki włosowe lub ogranicza ich dotlenienie. Planuję jednak wypróbować maskę z tej samej serii co szampon Pharmaceris.
Uwaga na olejowanie skóry głowy! Jeśli po pierwszych 2 lub 3 olejowaniach skalpu zauważasz, że włosy wypadają bardziej, daj sobie z tym spokój. Zaczęło mnie to zastanawiać po znacznie dłuższym czasie, aż doszłam do wniosku, że moje cebulki nie znoszą być przyduszone olejem lub maską na dłuższe nawet kilkanaście minut, nie mówiąc o kilku godzinach. Skalpu w ogóle nie olejuję, maski kładę na max 10 minut. Od razu lepiej.
SZCZOTKOWANIEPoza kosmetykami, pamiętajmy o delikatnym szczotkowaniu. Na prawdę polecam szczotkę Tangle Teezer. Czesze delikatniej i nie wyrywa. Szczotka z naturalnego włosia nie sprawdziła się u mnie kompletnie. Dodatkowo Tangle Teezer masuje skalp i polepsza krężenie, a to wszystko pomaga w walce z wypadaniem. Szczotkujmy delikatnie najpierw końcówki, przytrzymując je rękę, a potem resztę.
DOBRE OCZYSZCZANIE SKÓRY GŁOWY I JEJ PEELING: jak już wspomniałam zaczopowane mieszki włosowe sprzyjają wypadaniu, więc ważne jest by dokładnie oczyszczać skórę głowy. Do peelingu użyć możemy np. tej przyjemnej maski, chwalonej w blogosferze. Peeling możemy wykonać także samodzielnie, np. cukrowy, kawowy (przyciemnia włosy), czy z glinki Ghassoul.
BADANIA: zróbmy podstawowe badania krwi, jak i te na poziom hormonów tarczycy. Często już w nich wychodzi, że w naszej gospodarce hormonalnej coś jest nie tak. U mnie wszystko było w normie, a włosy wypadały bardziej i tak i tak, dlatego planuję zrobić jeszcze bardziej szczegółowe badania. Wiadomo, w przypadku zmian hormonalnych nic nie zatrzyma nam wypadania tak skutecznie jak odpowiednie leczenie.
ODSTAWIENIE PROSTOWNICY, LOKÓWKI, SUSZARKI, MALTRETOWANIA WŁOSÓW TAPIROWANIEM, ROZJAŚNIANIEM I LAKIERAMI: jako nastolatka nie mogłam sobie wyobrazić wyjścia z domu bez zmaltretowania włosów prostownicą nastawioną na 200 stopni + tapirowanie dla nadania objętości u nasady i efekt nastąpił w postaci wypadania i zniszczonych włosów. JESTEM NA NIE DLA STYLIZACJI CIEPŁEM I CHEMIĄ, chyba, że raz na ruski rok. 

Wyżej wymieniłam bardziej doraźne metody, a teraz kilka słów o długoterminowych.
SUPLEMENTACJA: ja chwalę sobie Skrzypovitę i Biotynę, o której już pisałam. Pierwsze delikatne efekty widać dopiero po miesiącu, a na pełne trzeba czekać ok.  3 miesięcy, więc dużo osób się zniechęca. Podkreślam jeszcze raz: wytrwałość i systematyczność! Oprócz tego, jeśli brakuje nam go w diecie, to cynk i żelazo. Suplementację żelazem, lepiej jest jednak skonsultować z lekarzem. Witaminy z grupy B również pomagają. Brałam witaminę B6 w tabletkach i idealnie wspomagała całą kurację.
SKRZYPOKRZYWA: czyli wywar z pokrzywy i skrzypu. Polecam suszone zioła, nie w torebkach. Efekt jest jednak zbyt mały by mówić o walce z wypadaniem, raczej dla delikatnego wzmocnienia włosów.
DROŻDŻE PIEKARSKIE: napój drożdżowy, który nie każdemu jednak służy. Mi wzmocnił włosy na pewno. I pobudził ich wzrost. Ze względu na obecność witamin z grupy B, nie trzeba wtedy już dodatkowo wspomagać się nimi w tabletkach.

Należy zastanowić się, co mogło doprowadzić do wypadania naszych włosów i przeanalizować nasze życie do 3/4 miesięcy wstecz.
LEKI ANTYKONCEPCYJNE: jedne tabletki powodują wypadanie inne nie. Często dopiero po odstawieniu występuje problem wypadania włosów. U mnie stało się tak w czasie stosowania tabletek Sidretella, już po 1,5 miesiąca ich przyjmowania i to na prawdę jak na potęgę. Odstawiłam i problem zmniejszył się jak ręką odjął. Jestem teraz ostrożna jeśli chodzi o tabletki i grubo zastanawiam się czy do jakichkolwiek wrócić. Musiałabym skonsultować to z na prawdę dobrym ginekologiem, który zrobiłby odpowiednie badania, a takich jest jak na lekarstwo.
DIETA: o tak uboga w owoce i warzywa dieta to czynnik długoterminowy osłabiający nasz organizm. Brak minerałów i pierwiastków odbija się na stanie naszych włosów, skóry i paznokci. Odkąd urozmaiciłam dietę i zaczęłam jeść rzeczy, o których wcześniej nawet nie myślałam, typu wątróbka, czy suszone buraki wszystko się poprawiło. Cera nie jest szara, paznokcie i włosy mają lepszą kondycję.
STRES: nie znoszę, jak ludzie mówią "wyeliminuj stres ze swojego życia". Niby jak? Stres obecny jest wszędzie. Co można zrobić, to zrelaksować się porządnie wieczorem. Krótka medytacja czy odpoczynek z ulubioną książką, filmem, czy grą komputerową. Trzeba też wzmocnić organizm od środka: sen i odpowiednia dieta to klucz.

Wszystko to możemy zmienić i obserwować efekty długoterminowe. W moim przypadku, te 3 elementy miały wpływ długoterminowy na stan mojego organizmu, nie tylko włosów. Mam nadzieję, że tym postem podpowiedziałam wam o paru sposobach na zahamowanie wypadania, przynajmniej do czasu, aż lekarz nam pomoże (albo i nie jak to było u mnie...ważne by trafić na kogoś kompetentnego), jeśli będzie to wymagało leczenia specjalistycznego. Włosy są ważnym elementem i wiem, że można się łatwo załamać próbując je bezskutecznie ratować. Obecnie również walczę o przynajmniej dawną gęstość. Trzymam kciuki za wszystkich :*




sobota, 13 grudnia 2014

Żałuję, że nie odkryłam go wcześniej ;) Recenzja Pharmaceris H-STIMUPURIN.

Dzisiaj pozytywne wieści dla borykających się z wypadaniem włosów. Szczerze mówiąc nigdy nie myślałam poważnie o szamponach przeciw wypadaniu włosów. Przecież jak coś, co trzymamy na głowie tylko chwilę, może jakkolwiek zadziałać? A jednak działa, i to bardzo dobrze :)
O szamponie Pharmaceris H-STIMUPURIN dowiedziałam się z wizaża. Żałuję, że nie 2 lata temu, kiedy moje włosy wypadały na prawdę na potęgę. W każdym bądź razie lepiej późno niż wcale.



Opakowanie jest białe, nieprzezroczyste. Dodatkowo ukryte w kartoniku, na którym napisane są wszystkie informacje dotyczące działania, badań i efektów. Prosto i przejrzyście.



Skład, jak zapewnia producent, jest innowacyjnym i unikalnym połączeniem dwóch składników: Naturalnego Czynnika Wzrostu FGF i kofeiny. Głównie dzięki nim hamuje wypadanie i stymuluje wzrost. Kofeina zapobiega negatywnemu działaniu hormonów na mieszki włosowe. Cykl życia włosa wydłuża się. Poza tym w składzie znajdziemy biotynę (choć jak pisałam nie działa ona zewnętrznie, więc to bardziej chwyt marketingowy), witaminę PP, czyli niacynamid oraz D-pantenol. Niestety szampon zawiera również silny SLS, dzięki któremu NAPRAWDĘ mocno oczyszcza włosy, ale wrażliwe skalpy może podrażnić, mimo, że na pudełku jest napisane, że jest bezpieczny i dla nich. Ja nie zauważyłam co prawda żadnego wysuszającego działania. Nie zawiera parabenów i silikonów. Zapach jest bardzo przyjemny, taki szamponowy :) Absolutnie nie drażniący czy duszący chemią.
Polecany jest u osób z problemem nasilonego wypadania włosów, również  tego o podłożu hormonalnym. Zapobiega łysieniu powodowanemu przez choroby, stres, długie przyjmowanie leków i ciążę. Producent obiecuje wzrost zagęszczenia włosów o 24% po 6 tygodniach od stosowania szamponu, można więc spodziewać się wysypu baby hair. Faza wzrostu włosa zostaje wydłużona w przypadku 9% włosów. Obiecuje się nam również zwiększoną grubość włosów. 

Szampon stosuje już od 6 tygodni. Pierwsze co zauważyłam po kilku pierwszych myciach to wyraźne działanie kondycjonujące na włosy. Po samym tylko szamponie wydają się grubsze, odżywione. Są miękkie i lśniące. Bardzo dobrze oczyszczone, już dawno nie miałam szamponu, który usuwałby zanieczyszczenia tak dobrze. Włosy są odbite od nasady i sypkie. Nie strączkują się. Nie są przesuszone. Szampon nie powoduje też ich szybszego przetłuszczania się.
Po około 2 tygodniach od rozpoczęcia stosowania, zauważyłam wyraźne zmniejszenie wypadania. Najpierw do około 50%, a teraz myślę, że nawet i więcej. Nie widzę już włosów w odpływie wanny. Jest ich też mało na szczotce. Wypadanie zostało unormowane :D Co do baby hair, widzę ich sporo i myślę, że szampon bardzo przyczynił się do ich wzrostu. Obietnice z pudełka są widoczne gołym okiem.
Koszt to 39zł za 250ml, ale jest to cena adekwatna. Za takie działanie jest wart nawet i więcej. Przy tym jest bardzo wydajny, bo pieni się jak szalony :) Moje zużycie to nawet nie połowa opakowania.
Minusów nie widzę. Szampon jest moim numerem 1, będę go wychwalać na każdym kroku.



środa, 10 grudnia 2014

Metoda inwersji (inversion method) na przyspieszenie wzrostu włosów.

Źródło
Po raz pierwszy o metodzie inwersji usłyszałam w youtubowych filmikach zagranicznych włosomaniaczek. Inwersja, czyli odwrócenie czegoś. W tym wypadku głowy w dół :) Ale co to ma do przyspieszenia wzrostu włosów? Otóż jak się okazuje, i jeśli wierzyć doniesieniom, dosyć wiele.
Już spieszę z wyjaśnieniem na czym polega owa metoda inwersji. Kluczową rolę pełni to, czym nasmarujemy, bądź co wetrzemy w skórę głowy. 
Może być to:
  • olej,
  • maska,
  • wcierka.
Jednym słowem to, co ma wpływać na cebulki włosów. Na filmikach dziewczyny stosują głównie oliwę z oliwek, jednak mam wrażenie, że ich wiedza o olejach jest dosyć ograniczona ;) Ogólnie może być to każdy olej, który lubicie i który dobrze działa na skalp. Ja niestety skalpu nie olejuję, gdyż wzmaga to u mnie wypadanie :( Ogólnie wszystko, co się nie wchłania, a zostaje na moim skalpie ponad 15 minut powoduje, że włosy wypadają silniej. Metoda sprawdza się więc jedynie w przypadku masek i (idealnie) wcierek.
Schylanie w dół ma głównie na celu sprawienie, że krew spłynie nam do głowy, naczynia krwionośne rozszerzą się, a składniki zawarte w tym, co nałożyliśmy na skalp lepiej się wchłoną. Polecam wykonanie przed całą procedurą również masażu skóry głowy - ja robię to tangle teezerem. Odpręża i dodatkowo pobudza skórę.
Ile czasu zwisam? Na tyle, na ile czuje się komfortowo, zwykle ok 3 minut lub nie więcej niż 5 minut i myślę, że to najlepsza granica. Absolutnie nie dopuszczam, żeby kręciło mi się w głowie. Uwaga: pamiętajmy, że nie każdy dobrze zniesie coś takiego, to sprawa indywidualna. Metodę powinno stosować się przez tydzień i zrobić przerwę, aby włosy się nie przyzwyczaiły.
Dziewczyny na filmikach z dumą pokazują efekty, nawet 8 cm przyrostu w miesiącu. Biorę to z przymrużeniem oka, ale zgadzam się, że włosy są pobudzone do wzrostu i lepszego odbioru składników odżywczych, a także mniej wypadają, jeśli stosujemy wcierki przeciw wypadaniu.
Może warto chociaż wypróbować? :)



piątek, 5 grudnia 2014

Błoto z Morza Martwego

Błoto z Morza Martwego zakupiłam już jakiś czas temu w sklepie Natura dla Piękna. Naczytałam się o nim wiele dobrego i zapragnęłam wypróbować na własnej skórze :). Morze Martwe nazywane jest największym naturalnym SPA na świecie. Już starożytni uznawali je za uzdrowisko i przybywali tłumnie korzystać z jego leczniczych i upiększających skarbów. Wspomina o tym nawet Biblia. Ponoć sama Kleopatra regularnie stosowała okłady i maseczki z błota - i jak tu nie skusić się samej na wypróbowanie jego właściwości? ;)




Skład jest bogaty w minerały i pierwiastki. W błocie znaleźć można sód, wapń, krzem, żelazo, jod. magnez, potas i wiele innych. Takie bogactwo Morze Martwe zawdzięcza historii swojego powstania. W wyniku wysokiej temperatury woda wyparowywała przez tysiąclecia pozwalając minerałom i pierwiastkom na osadzanie się i akumulację.

Konsystencja jest maziowata, nie za rzadka, nie za stała, dobrze nakłada się na twarz. Zapach jest dosyć ostry, mi przypomina trochę zapach zapałek :D
Błoto przede wszystkim dobrze oczyszcza skórę. Ma również działanie złuszczające obumarłe komórki. Dobrze podsusza wszelkie niedoskonałości i domyka pory. Moja skóra wydawała się świeższa. Niestety, błoto potrafi ją również delikatnie podrażnić i podczas stosowania czuć lekkie pieczenie w niektórych miejscach, a po zmyciu widoczne może być delikatne zaczerwienienie, które znika po kilkunastu minutach. Błoto polecane jest przy problemach skórnych takich jak trądzik, egzema czy łuszczyca. Ponoć pomaga też w przypadku łupieżu i działa korzystnie na skórę głowy, jednak ja bałabym się podrażnienia i nie stosowałam jako maskę na włosy.


Błoto dobrze sprawdza się w roli oczyszczającej i podsuszającej problemy skórne. Jednak po stosowaniu musiałam używać na prawdę dużej ilości kremu by nawilżyć i uelastycznić ściągnięta skórę twarzy. Osobiście wolę glinkę Rhassoul, jakoś lepiej odpowiada mi zapach i działanie. Dodatkowo przy zmywaniu glinka działa jak peeling. Błoto polecam ze względu na bogactwo mikroelementów i działanie oczyszczające. Nie radzę stosować go jednak zbyt często z uwagi na przesuszanie.

P.S. Kupiłam dzisiaj kłącze tataraku i korzeń łopianu. Mam zamiar przyrządzić z tego wcierkę i stosować jako płukanki na wzmocnienie włosów, na którym bardzo mi zależy :)