poniedziałek, 15 grudnia 2014

Wypadanie włosów - pierwsza pomoc.

Co zrobić kiedy z przerażeniem obserwujemy, że przy każdym myciu odpływ naszej wanny jest pełen włosów, ubrania są nimi obczepione, a przy każdym szczotkowaniu zbiera się ich cała garść? Z doświadczenia powiem, że na pewno nie czekać na samoistną poprawę, albo od czasu do czasu popijać herbatkę z pokrzywy. Tracenie od 150 do 300 włosów dziennie wymaga skutecznego działania. Na pewno trzeba zastanowić się nad przyczyną wypadania, ale w międzyczasie nie być bezczynnym, tylko działać, inaczej w bardzo krótkim czasie objętość naszych włosów drastycznie zmaleje.


Chciałabym zaprezentować kilka rozwiązań, które sprawdziły się u mnie i zwrócić waszą uwagę na parę rzeczy, które albo guzik robią, albo w przypadku silnego wypadania są mało skuteczne, lub wręcz mogą sprawę pogorszyć jeszcze bardziej. Wiadomo, nic nie zadziała nam od ręki, ale w 2 tygodnie pierwsze efekty są już niekiedy widoczne, a przecież liczy się każdy włos!

Zanim wymienię moich faworytów chciałabym nadmienić tylko, że systematyczność jest KLUCZOWA. Pielęgnację włosów trzeba potraktować wtedy na prawdę serio.

Co gorąco polecam i żałuję, że osobiście odkryłam trochę za późno, gdy włosy straciły na prawdę dużo objętości?

SZAMPON: Pharmaceris H-STIMUPURIN. Pisałam o nim notkę wcześniej, więc nie będę się rozwodzić. Mój hit, a nigdy bym nawet nie pomyślała. Żaden inny szampon typu Radical, czy inny delikatnie wzbogacony ziołami nie pomoże tak skutecznie. Według mnie szkoda nawet tracić na nie czasu, jeśli sytuacja zaczyna nas już na prawdę niepokoić.
WCIERKA: u mnie sprawdziła się Placenta Mil Mil i Jantar, ograniczyły wypadanie, choć najbardziej zastymulowały porost nowych włosów, tzw. baby hair. Słyszałam też dobre rzeczy o lotionie na wypadanie dla mężczyzn z Seboradinu, zamówiłam i wypróbuję.  Sprawdza się również domowa wcierka z rzepy, o której napiszę w przyszłości. Wcierka z łopianu i tataraku, którą stosuję, też na pewno pomoże, aczkolwiek już przy mniejszym problemie. Wcierki zastymulują również wzrost nowych włosów, tak ważny przy ponownym zagęszczeniu czupryny. Po nałożeni wcierki polecam wykonać delikatny masaż skalpu opuszkami palców, masażerem do głowy lub szczotką Tangle Teezer. Pobudza to krążenie, i preparaty lepiej wchłaniane są do krwi i naszych cebulek.
ODŻYWKA: polecam CeCe Med Prevent Hair Loss Conditioner, niestety przy dłuższym kilkumiesięcznym używaniu efektów już takich nie było, ale na pierwszy ogień się sprawdza.
MASKA I OLEJ: szczerze mówiąc nie mam tutaj swoich faworytów z prostej przyczyny: wszystko co aplikuję na skórę głowy na dłużej niż 10/15 minut, a się nie wchłania jak wcierki, wzmaga u mnie wypadanie. Możliwe, że zapycha mi to mieszki włosowe lub ogranicza ich dotlenienie. Planuję jednak wypróbować maskę z tej samej serii co szampon Pharmaceris.
Uwaga na olejowanie skóry głowy! Jeśli po pierwszych 2 lub 3 olejowaniach skalpu zauważasz, że włosy wypadają bardziej, daj sobie z tym spokój. Zaczęło mnie to zastanawiać po znacznie dłuższym czasie, aż doszłam do wniosku, że moje cebulki nie znoszą być przyduszone olejem lub maską na dłuższe nawet kilkanaście minut, nie mówiąc o kilku godzinach. Skalpu w ogóle nie olejuję, maski kładę na max 10 minut. Od razu lepiej.
SZCZOTKOWANIEPoza kosmetykami, pamiętajmy o delikatnym szczotkowaniu. Na prawdę polecam szczotkę Tangle Teezer. Czesze delikatniej i nie wyrywa. Szczotka z naturalnego włosia nie sprawdziła się u mnie kompletnie. Dodatkowo Tangle Teezer masuje skalp i polepsza krężenie, a to wszystko pomaga w walce z wypadaniem. Szczotkujmy delikatnie najpierw końcówki, przytrzymując je rękę, a potem resztę.
DOBRE OCZYSZCZANIE SKÓRY GŁOWY I JEJ PEELING: jak już wspomniałam zaczopowane mieszki włosowe sprzyjają wypadaniu, więc ważne jest by dokładnie oczyszczać skórę głowy. Do peelingu użyć możemy np. tej przyjemnej maski, chwalonej w blogosferze. Peeling możemy wykonać także samodzielnie, np. cukrowy, kawowy (przyciemnia włosy), czy z glinki Ghassoul.
BADANIA: zróbmy podstawowe badania krwi, jak i te na poziom hormonów tarczycy. Często już w nich wychodzi, że w naszej gospodarce hormonalnej coś jest nie tak. U mnie wszystko było w normie, a włosy wypadały bardziej i tak i tak, dlatego planuję zrobić jeszcze bardziej szczegółowe badania. Wiadomo, w przypadku zmian hormonalnych nic nie zatrzyma nam wypadania tak skutecznie jak odpowiednie leczenie.
ODSTAWIENIE PROSTOWNICY, LOKÓWKI, SUSZARKI, MALTRETOWANIA WŁOSÓW TAPIROWANIEM, ROZJAŚNIANIEM I LAKIERAMI: jako nastolatka nie mogłam sobie wyobrazić wyjścia z domu bez zmaltretowania włosów prostownicą nastawioną na 200 stopni + tapirowanie dla nadania objętości u nasady i efekt nastąpił w postaci wypadania i zniszczonych włosów. JESTEM NA NIE DLA STYLIZACJI CIEPŁEM I CHEMIĄ, chyba, że raz na ruski rok. 

Wyżej wymieniłam bardziej doraźne metody, a teraz kilka słów o długoterminowych.
SUPLEMENTACJA: ja chwalę sobie Skrzypovitę i Biotynę, o której już pisałam. Pierwsze delikatne efekty widać dopiero po miesiącu, a na pełne trzeba czekać ok.  3 miesięcy, więc dużo osób się zniechęca. Podkreślam jeszcze raz: wytrwałość i systematyczność! Oprócz tego, jeśli brakuje nam go w diecie, to cynk i żelazo. Suplementację żelazem, lepiej jest jednak skonsultować z lekarzem. Witaminy z grupy B również pomagają. Brałam witaminę B6 w tabletkach i idealnie wspomagała całą kurację.
SKRZYPOKRZYWA: czyli wywar z pokrzywy i skrzypu. Polecam suszone zioła, nie w torebkach. Efekt jest jednak zbyt mały by mówić o walce z wypadaniem, raczej dla delikatnego wzmocnienia włosów.
DROŻDŻE PIEKARSKIE: napój drożdżowy, który nie każdemu jednak służy. Mi wzmocnił włosy na pewno. I pobudził ich wzrost. Ze względu na obecność witamin z grupy B, nie trzeba wtedy już dodatkowo wspomagać się nimi w tabletkach.

Należy zastanowić się, co mogło doprowadzić do wypadania naszych włosów i przeanalizować nasze życie do 3/4 miesięcy wstecz.
LEKI ANTYKONCEPCYJNE: jedne tabletki powodują wypadanie inne nie. Często dopiero po odstawieniu występuje problem wypadania włosów. U mnie stało się tak w czasie stosowania tabletek Sidretella, już po 1,5 miesiąca ich przyjmowania i to na prawdę jak na potęgę. Odstawiłam i problem zmniejszył się jak ręką odjął. Jestem teraz ostrożna jeśli chodzi o tabletki i grubo zastanawiam się czy do jakichkolwiek wrócić. Musiałabym skonsultować to z na prawdę dobrym ginekologiem, który zrobiłby odpowiednie badania, a takich jest jak na lekarstwo.
DIETA: o tak uboga w owoce i warzywa dieta to czynnik długoterminowy osłabiający nasz organizm. Brak minerałów i pierwiastków odbija się na stanie naszych włosów, skóry i paznokci. Odkąd urozmaiciłam dietę i zaczęłam jeść rzeczy, o których wcześniej nawet nie myślałam, typu wątróbka, czy suszone buraki wszystko się poprawiło. Cera nie jest szara, paznokcie i włosy mają lepszą kondycję.
STRES: nie znoszę, jak ludzie mówią "wyeliminuj stres ze swojego życia". Niby jak? Stres obecny jest wszędzie. Co można zrobić, to zrelaksować się porządnie wieczorem. Krótka medytacja czy odpoczynek z ulubioną książką, filmem, czy grą komputerową. Trzeba też wzmocnić organizm od środka: sen i odpowiednia dieta to klucz.

Wszystko to możemy zmienić i obserwować efekty długoterminowe. W moim przypadku, te 3 elementy miały wpływ długoterminowy na stan mojego organizmu, nie tylko włosów. Mam nadzieję, że tym postem podpowiedziałam wam o paru sposobach na zahamowanie wypadania, przynajmniej do czasu, aż lekarz nam pomoże (albo i nie jak to było u mnie...ważne by trafić na kogoś kompetentnego), jeśli będzie to wymagało leczenia specjalistycznego. Włosy są ważnym elementem i wiem, że można się łatwo załamać próbując je bezskutecznie ratować. Obecnie również walczę o przynajmniej dawną gęstość. Trzymam kciuki za wszystkich :*




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz